- Na razie nie ma podstaw do takich terytorialnych zamknięć w Polsce. Gdybyśmy mieli tak duże różnice regionalne - jak miały Włochy czy Hiszpania - wtedy uzasadnione jest zamykanie całych regionów, ale w Polsce akurat mamy bardzo równomierne rozłożenie się osób zarażonych - wyjaśnił minister.
Przewiduje, że w Polsce na koniec tego tygodnia możemy mieć kilka tysięcy zarażeń koronawirusem. Dodał, że na razie "nie czuje powiewu optymizmu".
- Na pewno znaczny wzrost zachorowań (przed nami - PAP). Więcej osób, które będą w szpitalach. Niestety, dla niektórych to będzie tragiczne zachorowanie - powedział.
Podkreślił, że śmiertelność jest wysoka w przypadku osób powyżej 80 roku życia oraz tych, które cierpią na inne poważne choroby.
- W Polsce akurat wiek pacjentów, którzy zmarli, nie jest tak wysoki, ale wszyscy oni byli chorzy na różne inne poważne choroby - powiedział.
Pytany o możliwy scenariusz rozwoju epidemii minister zaznaczył, że to "pierwszy wybuch tego wirusa na świecie, w związku z tym mówienie, że będzie on tak jak grypa sezonowy, jest po prostu wróżeniem z fusów". Dodał też, że sposobem na zminimalizowanie ryzyka zakażenia koronawirusem jest izolacja.
- Jeśli wychodzimy do lasu, to nie po to, by siedzieć przy grillu lub pójść z dziećmi na plac zabaw - wytłumaczył.
Minister zapytany o zasadność przesunięcia terminu wyborów prezydenckich dodał, że nie leży to w jego kompetencjach, ale więcej będzie można powiedzieć po Świętach Wielkanocnych.
- Zależy, jaką będziemy mieli sytuację w szpitalach. Zależy, ile osób będzie mogło wyjść z domu. To są takie dane, na podstawie których mogę rekomendować pewne rzeczy - powiedział.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz