Pożar ma miejsce w tzw. basenie środkowym Biebrzańskiego Parku Narodowego i trwa - z przerwami - czwartą dobę. Według ostatnich szacunków, obejmuje ok. 6 tys. ha chronionych terenów. Z pomocą w gaszeniu żywiołu pojechali strażacy z Poznania.
Zdaniem prof. Jana Taylora z Wydziału Biologii Uniwersytetu w Białymstoku pożar Biebrzańskiego Parku Narodowego jest katastrofalny, ponieważ obszarowo objął bardzo duży teren środkowego basenu Biebrzy.
- Takiego pożaru nad Biebrzą chyba jeszcze nie było. Myślę, że te straty będą zupełnie niepowetowane także dlatego, że mamy teraz najważniejszy w ciągu roku sezon - sezon rozrodu ptaków i innych zwierząt - mówi profesor cytowany w komunikacie przesłanym PAP przez rzeczniczkę prasową uczelni.
Jak dodaje Jan Taylor, jest to okres, gdy rodzą się młode łosie, sarny, jelenie.
- Jest to ogromny kataklizm i z całą pewnością przyroda przez długie lata po nim będzie dochodziła do stanu sprzed pożaru. W niektórych miejscach mogą to być zmiany nieodwracalne - podkreśla.
Zdaniem profesora z dostępnych w internecie map satelitarnych terenów objętych pożarem trudno jest już teraz powiedzieć, które konkretnie siedliska są zniszczone, czy zagrożone.
- Pewne jest jednak, że płoną nie tylko torfowiska, ale też bardzo ważne ekosystemy leśne: grądy, cenne olsy. Jeżeli chodzi o rośliny, to jest tam np. jedno z bardzo nielicznych w Polsce stanowisk kosaćca bezlistnego. Liczymy na to, że ono ocaleje - wyraża nadzieję Jan Taylor.
Naukowiec wylicza, że w pożarze ucierpiała brzoza niska, jak również łąki trzęślicowe, które stanowią bardzo cenne siedlisko chronione w ramach programu Natura 2000. Profesor informuje, że badacze będą analizować zmiany spowodowane przez pożar.
- Ciekawie będzie obserwować, jak poszczególnie siedliska zmieniają się po pożarze. To może pomóc zrozumieć pewne mechanizmy przyrodnicze, przewidywać konsekwencje pożarów takich ekosystemów. Już teraz z całą pewnością wiadomo, m.in. z relacji świadków kataklizmu, o łosiach uciekających przed ogniem - opowiada.
Jan Taylor zwraca też uwagę, że wywołane pożarem migracje zwierząt mogą być problemem z punktu widzenia ruchu drogowego i wymagają zastosowania dodatkowych środków ostrożności. Naukowiec obawia się, że pożar może pojawić się również w innych częściach Parku, gdyż cały jego obszar jest bardzo przesuszony, łącznie z torfowiskami. Związane jest to z bezśnieżną zimą i brakiem opadów. Na to nakłada się kumulujący się efekt bardzo suchych i ciepłych ostatnio sezonów letnich.
Aby do tego nie dopuścić z pomocą dla podlaskich strażaków już wczoraj pojechali strażacy z Poznania. Kadeci oraz kadra Szkoły Aspirantów PSP. W sumie 39 osób.
- Zadaniem grupy będzie wsparcie działań w związku z pożarem w Biebrzańskim Parku Narodowym. W skład grupy skierowanej do działań weszły dwa plutony ratownicze kadetów oraz kadra szkoły pod dowództwem kpt. Natalii Frankowskiej - mówi mł. bryg. Łukasz Kwas, SA PSP Poznań portalowi wtk.pl.
[ALERT]1587661904166[/ALERT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz