Zamknij

BYŁY WICEBURMISTRZ JAROCINA: „To jeszcze nie jest koniec Mikołaja Kostki”

Przemysław Maćkowiak Przemysław Maćkowiak 17:28, 10.11.2025 Aktualizacja: 17:38, 10.11.2025
Skomentuj foto.: Prezydent Ostrowa Wielkopolskiego Beata Klimek/Facebook foto.: Prezydent Ostrowa Wielkopolskiego Beata Klimek/Facebook

Sąd Apelacyjny w Łodzi utrzymał w mocy wyrok wydany wobec Mikołaja Kostki, wiceprezydenta Ostrowa Wielkopolskiego, który natychmiast złożył rezygnację z pełnionej funkcji. Były wiceburmistrz Jarocina, w tzw. „sprawie ZGO”, został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz otrzymał dwuletni zakaz pełnienia funkcji publicznych. Wyrok jest prawomocny. TYLKO U NAS przeczytacie rozmowę z Mikołajem Kostką, który mówi w niej o swojej niewinności, absurdalności wyroku oraz planach na przyszłość. 

 

ejarocin.pl

Tylko u nas!

 

To nie są najłatwiejsze dni dla pana, panie prezydencie. Najpierw wyrok, późnej rezygnacja z funkcji. Jak się pan czuje?

Działam w samorządzie ponad 20 lat i to tak jest, że w polityce, w samorządzie, są wzloty i upadki, wygrane i przegrane kampanie wyborcze, osobiste sukcesy i porażki. Ja tego wyjątkowo dobrego czasu, na który sobie zapracowałem, miałem dużo więcej. Teraz rzeczywiście jestem w dość wyjątkowej i trudnej dla mnie – ze względów przede wszystkim osobistych – sytuacji, natomiast to jest sprawa, która ciągnęła się, w moim przypadku, od blisko siedmiu lat, z którą się w dużej części oswoiłem, i wobec której nie miałem problemu komunikowania.

Od 2019 roku, kiedy prokurator postawił mi absurdalne – i do dzisiaj to podtrzymuję – zarzuty przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego, zakomunikowałem to publicznie. Spotkałem się z mediami i radnymi. Nie miałem z tym najmniejszego problemu, bo nie miałem sobie kompletnie nic do zarzucenia w przypadku nie czerpania żadnych korzyści osobistych i majątkowych, mimo tego, że taka jest klasyfikacja czynu, ale o tym za chwilę. Moje wyjaśnienia od tamtego momentu, jestem przekonany, że były wiarygodne, bo od samego początku – przez siedem lat – pełniłem bardzo ważną funkcję I zastępcy prezydenta miasta Ostrowa Wielkopolskiego odpowiedzialnego za przetargi, inwestycje, nadzór właścicielski nad spółkami miejskimi. Cały czas walcząc o prawdę w sądzie. Najpierw w sądzie pierwszej instancji – w Sądzie Okręgowym w Kaliszu, później, przez kilka miesięcy, w Sądzie Apelacyjnym w Łodzi, w którym częściowo to, co zostało postanowione w sądzie pierwszej instancji, zostało podtrzymane. Rzeczywiście fakt jest taki, że – zgodnie z prawem, wobec postanowienia sądu drugiej instancji – nie mogę pełnić eksponowanych stanowisk przez okres dwóch lat. Oczywiście się temu w pełni poddałem, natomiast nie zgadzam się z wyrokiem sądu. Jest on dla mnie niedorzeczny, absurdalny.

 

Na konferencji prasowej, po usłyszeniu wyroku, zapewniał pan, że nie ma sobie nic do zarzucenia, zawsze postępował uczciwie. Czuje się pan skrzywdzony tym wyrokiem?

Czuje się skrzywdzony, ponieważ zostałem skazany m.in., a w zasadzie przede wszystkim, za to, że działałem na rzecz lokalnej społeczności. Sąd skazał mnie za to, że spółka miejska współorganizowała Dni Patrona Miasta opłacając faktury za zespoły discopolowe, które wystąpiły na Dniach Patrona Miasta w 2014 roku dając możliwość mieszkańcom świętowania, bezpłatnej zabawy.

Zostałem skazany za to, że rzekomo nakłaniałem prezesa spółki komunalnej do zawarcia umowy z dr Janem Ermanowiczem, który przez lata opracowywał badania. Nie tylko w tym czasie, za który sąd uznał mnie winnym, ale także wcześniej – za kadencji Adama Pawlickiego i później, gdy Adam Pawlicki wrócił do rządzenia gminą, także tego typu badania były zlecane przez sektor komunalny i nikt z tym nie miał żadnego problemu. Żaden prezes, czy żaden inny włodarz nie ma o to artykułowanych zarzutów, nie mówiąc o wyroku skazującym.

I kolejny zarzut – ostatni – to rzekome nakłanianie prezesa do zatrudnienia stażysty na okres trzech miesięcy z wynagrodzeniem 1.600 zł brutto. Jeszcze dalej idący w absurd zarzut, ponieważ znaliśmy się z tym człowiekiem tylko z widzenia. Nie miałem z nim kompletnie żadnych powiązań – ani osobistych, ani zawodowych, ani towarzyskich, co zeznał także w sądzie. O tyle jest to zastanawiające i niezrozumiałe, że prezes w tamtym momencie zatrudnił 37 pracowników realizując duży projekt inwestycyjny. Wynagrodzenia kształtowały się od 1.600 zł brutto do prawie 11.000 zł brutto miesięcznie, a ja miałbym mieć rzekomo interes w zatrudnieniu osoby, która była mi totalnie postronna, i która była zatrudniona na okres próbny z najniższym wynagrodzeniem 1.600 zł. Totalnie absurdalny zarzut. 

Była też nieudolna próba połączenia tych zarzutów z wątkiem kampanii wyborczej, natomiast żadne dowody na to nie wskazywały. Pan Miłosz B., który był zatrudniony wtedy jako stażysta, nie wspierał Stanisława Martuzalskiego w kampanii. Jan Ermanowicz podobnie, czego dał dowód w oświadczeniu i w zeznaniach przed sądem. I Dni Patrona Miasta – chyba że uznajemy, że w okresach trwających kampanii wyborczych – samorządowych czy parlamentarnych – nie organizujemy tego typu imprez, żeby nie narazić się na zarzut jakiegoś pośredniego wspierania kandydata na posła, prezydenta, wójta czy burmistrza. Absurdalne zarzuty, których totalnie nie podzielam. Dzisiaj w dużym lęku mogą być inni samorządowcy. Muszą pewnie skorygować swoje działania. Także w Ostrowie Wlkp. przez lata i w wielu innych samorządach. Bo to jest naturalne, że spółki miejskie, publiczne, powołane w celu zaspokajania zbiorowych potrzeb mieszkańców, współfinansują wydarzenia sportowe, kulturalne, rozrywkowe, współfinansują Ochotnicze Straże Pożarne… Działają na różnych frontach i to jest rzecz naturalna. Z drugiej strony podważaliśmy też z moimi pełnomocnikami kwestię samego nakłaniania, ponieważ jaki ja miałem wpływa jako zastępca burmistrza na to, żeby nakłaniać do czegoś prezesa i ewentualnie go z tego rozliczać? Nie miałem kompletnie żadnego wpływu na jego zatrudnienie i odwołanie. Nie miałem takich kompetencji jako II zastępca burmistrza, więc tutaj – z prawnego punktu widzenia – klasyfikacja tego czynu jest także błędna.

Musze powiedzieć jeszcze jedno, ponieważ to jest dość obszerna materia i nie każdy z czytelników, mieszkańców, opinia publiczna, może chcieć to doczytać i zrozumieć. Klasyfikacja postawionych mi zarzutów, zgodnie z Kodeksem Karnym, brzmi: „przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści osobistej i majątkowej”. Niektórzy mogą to błędnie odczytywać – widzę po komentarzach, że tak się dzieje – jako osobistą korzyść, którą osiągnąłem z tych działań. Nic bardziej mylnego. Jest to odczytywane jako korzyść tego podmiotu czy osoby trzeciej, czyli, krótko mówiąc, ja dostałem bęcki, zostałem skazany za to, że rzekomo nakłoniłem prezesa do zawarcia umów z zespołami discopolowymi na to, aby występowały na Dniach Patrona Miasta. Te zespoły osiągnęły korzyść związaną z tym, że wystąpiły i za to dostały wynagrodzenie i ta korzyść osobista i majątkowa została mi zaklasyfikowana. Jest to dość złożona materia, ale tak to w rzeczywistości wygląda. Nie zabrałem ani złotówki. Nie osiągnąłem żadnej korzyści – ani osobistej, ani majątkowej, a mieszkańcy mieli po prostu Dni Patrona Miasta, na które zasłużyli.

 

Gdyby mógł pan cofnąć czas, zrobiłby to pan?

Dzisiaj postąpiłbym pewnie podobnie, natomiast sytuacja wywołuje mój sprzeciw, dezaprobatę i trudno się z tego typu podejściem pogodzić.

 

Zamierza pan walczyć o dobre imię?

Pewnie będziemy rozważali dalsze kroki. One w tym momencie są już wysoce ograniczone i trochę bardziej skomplikowane. To jest kwestia zażalenia wyroku drugiej instancji w formie kasacji do Sądu Najwyższego. Żeby to uczynić, moi pełnomocnicy muszą w ciągu siedmiu dni wnieść o pisemne uzasadnienie wyroku, bo go jeszcze nie mamy od sądu. Zapoznamy się z nim. Po ustnym uzasadnieniu widzimy możliwości obalenia tego wyroku i pewnie taką próbę podejmiemy. Jest to dla mnie trudny czas, natomiast będę dalej walczył. Nie mam zamiaru się poddawać. Mogę chodzić z podniesioną głową, bo nikomu krzywdy nie zrobiłem. Nie wziąłem złotówki nienależnych mi pieniędzy ze środków publicznych. Nie przyjąłem łapówki. Nie ustawiłem przetargu. Nie podjąłem decyzji niezgodnej z prawem. To wszystko powoduje, że nadal we mnie drzemią pokłady energii i walki o to, aby przywrócić prawdę.

 

Trochę ciszej niż o panu jest o ówczesnym pana szefie, ale on też otrzymał wyrok...

Tak, w dość podobnym zakresie, chociaż te nasze wątki nie są połączone. Pewnie moja osoba wzbudzała większe zainteresowanie z racji piastowania eksponowanej funkcji, więc wydaje się, że to dość naturalne, że zainteresowanie radnym Stanisławem Martuzalskim, ówczesnym moim szefem, jest mniejsze. Jemu także podtrzymano dwa zarzuty. Nie chcę tego oceniać, ale mogę powiedzieć, że absurdalne, bo one są zbudowane na podobnym mechanizmie – zatrudnienie pracownika i firma, która świadczyła usługi doradcze w dwóch spółkach. I wszędzie próba połączenia tego z kampanią wyborczą.

To jest o tyle niesamowite, że z jednej strony sąd daje wiarę oskarżonemu, byłemu prezesowi spółki, a nie daje wiary kilku kolejnym osobom, które zeznają przed sądem i mówią, że to co mówi były prezes jest niezgodne ze stanem faktycznym. Że nie wspierali w żaden sposób kampanii wyborczej Stanisława Martuzalskiego Watek kampanii wyborczej jeszcze, gdzieś pośrednio w uzasadnieniu wyroku przypisany mojej osobie, jest tym bardziej absurdalny, że, jak wiadomo, ja w 2014 roku nie ubiegałem się o fotel burmistrza Jarocina, nie byłem członkiem komitetu wyborczego Stanisława Martuzalskiego. Startowałem z komitetu konkurencyjnego – z list Lewicy – do samorządu powiatowego. Tym bardziej skierowanie potencjalnych powiązań wbrew materiałowi dowodowemu, temu co zeznają świadkowie i wbrew jakiejkolwiek logice, buduje ten wyrok jako niesprawiedliwy, absurdalny i pewnie w dużej części polityczny. Trudno będzie na to znaleźć dowód. Być może kiedyś tak… Natomiast myślę, że dużo osób, szczególnie ze środowiska lokalnej Platformy Obywatelskiej w Ostrowie Wlkp., otworzyło lampki szampana i cieszy się z tej mojej chwilowej niedyspozycji.

 

Wszyscy zastanawiają się, co będzie dalej z Mikołajem Kostką. Pan już wie?

(śmiech) Tego nie wiem. Wiem, co będzie w najbliższych dniach. Wrócę do tego, że bezpośrednio po wyroku zorganizowałem briefing i wyjaśniłem wszystko dziennikarzom. Przede wszystkim zwróciłem się do opinii publicznej, bo głęboko wierzę, że mieszkańcy bardzo ostrożnie i sprawiedliwie ocenią tę sytuację. Może nie wskazują na to posty hejterów, osób, które wylewają swoje różnego typu żale i bolączki, w oderwaniu od stanu faktycznego. To co mnie buduje to to, że przez ostatnie dwa dni dostałem setki telefonów, wiadomości od ludzi, którzy nie zgadzają się z obecną sytuacją i – co dla mnie bardzo ważne – doceniają to, co przez ostatnie siedem lat zrobiłem dla Ostrowa Wlkp., szczególnie w kontekście rozwoju infrastrukturalnego naszego miasta i to jest budujące. Teraz kilka dni oddechu. Ja mam prawie 50 dni niewykorzystanego urlopu wypoczynkowego. Szczególnie w ostatnich dwóch-trzech latach tego czasu na rodzinę było bardzo mało. Muszę przewietrzyć głowę. Jestem na okresie wypowiedzenia. Pani prezydent nie wyobraża sobie pracy beze mnie u swojego boku. Pewne propozycje padają. Nie mam całkiem zamkniętych możliwości funkcjonowania na rzecz lokalnego samorządu przez te dwa lata i pewnie jakoś się w tej rzeczywistości – zapewne już trochę inaczej zbudowanej, ale odnajdę. Może ona finalnie osobiście mnie i członkom mojej rodziny wyjdzie na dobre… Tak to chcę dzisiaj odczytywać.

 

Czyli absolutnie nie jest to śmierć polityczna Mikołaja Kostki?  

Nie, absolutnie nie jest to śmierć polityczna. Być może w ciągu najbliższych dwóch lat muszę przeredagować swoje plany, ale też nic wielkiego przez ten czas nie będzie się działo – ani wyborczego, ani innego. Nie jest to śmierć polityczna z racji tego, że to nie jest tego typu gabaryt i zarzut. Głęboko wierzę, że każdy kto jest zainteresowany moją osobą oraz działalnością w samorządzie, szczególnie ostrowskim, będzie w stanie to właściwie, rzetelnie ocenić. Jestem przekonany, że tak będzie. Ja będę dalej uczestniczył w życiu społecznym. Będę chodził na zebrania osiedlowe, wydarzenia sportowe, różnego typu inne eventy i nie wykluczone, że dalej – jeśli chodzi o tę zawodową ścieżkę, będę ją realizował przy boku obecnej pani prezydent Ostrowa Wielkopolskiego Beaty Klimek. Takie propozycje ze strony pani prezydent padły bezpośrednio po piątkowym orzeczeniu sądu. Wsparła mnie i wyraziła wolę wsparcia, jak i podzieliła swój wyraz sprzeciwu wobec takiego podejścia sądu – wysoce absurdalnego i niesprawiedliwego. Nie wykluczyła tego, a wręcz przeciwnie – wskazała, że chciałaby dalej ze mną – być może na trochę innym polu, które umożliwia mi prawo – funkcjonować.

Sąd może zakazać pełnienia stanowisk eksponowanych, wykonywania zawodu albo wykonywania pracy. Odrębnie jednego z tych tytułów albo łącznie wszystkich trzech. W mojej ocenie sąd zakazał pełnienia przez dwa lata funkcji eksponowanych, ale nie zakazał mi wykonywania przez dwa lata pracy na rzecz lokalnego samorządu, więc to jeszcze nie jest koniec Mikołaja Kostki. Głęboko wierzę, że będę miał – przy wsparciu szczególnie najbliższych, ale także wszystkich sprzymierzeńców, których mam tutaj, w samorządzie, wcale nie tak mało, których zbudowałem prze okres ostatnich siedmiu lat – siły, żeby jeszcze o siebie zawalczyć.

 

Jasno pan określił, że Ostrów jest cały czas na tapecie. A nie zamierza pan wrócić do Jarocina? Nie ma co ukrywać, że w Jarocinie przydałby się samorządowiec, który ma już doświadczenie na zdecydowanie większej arenie niż nasze miasto.

Mnie te głosy ostatnio trochę zaskakują, bo ja w Jarocinie bywam regularnie. Chociażby na Balu Kościuszkowskim, Balu Sportowca… Mam rodzinę i wielu znajomych. Prywatnie jestem w Jarocinie w zasadzie raz w tygodniu. Rzeczywiście zastanawiające jest to, że w ostatnim czasie, co prawda przed wyrokiem, ale pojawiały się głosy, że może warto byłoby coraz częściej zacząć bywać, przyjrzeć się sprawom samorządowym i być może nawet rozważyć start w następnych wyborach. W tej chwili za dużo w moim życiu się dzieje, żeby się nad tymi kwestiami zastanawiać.

Będę chciał się pojawić w Jarocinie 15 grudnia, na ważnej sesji Rady Miejskiej i mam nadzieję, że pani przewodnicząca umożliwi mi zabranie głosu oraz powiedzenie w kilku zdaniach, odniesienie się do tej historycznej sprawy z moim udziałem i wątków w obecnym WCR-ze. To będzie taki pierwszy kontakt – trochę w mniej sprzyjających dla mnie osobiście okolicznościach – z jarocińskim samorządem od lat. Z otwartą przyłbicą się tam pojawię i mam nadzieję, że będę miał możliwość powiedzenia kilku słów do zebranych, a przede wszystkim do mieszkańców naszego – jeszcze mojego, cały czas rodzinnego i oczywiście bliskiemu mojego serca – Jarocina.

 

Sam pan wywołał ten temat, więc muszę zapytać – nie wyklucza pan startu na burmistrza Jarocina w następnych wyborach?

(śmiech) Za dużo dzieje się w moim życiu, za duży bałagan myśli różnego typu, żeby teraz dywagować nad tego typu zagadnieniami. Na początku oświadczenia, briefingi, walka w sądzie, która wcale nie jest przegrana. Tak jak powiedziałem – ona teraz jest trudniejsza, bo ten mechanizm jest ograniczony, ale nawet gdyby zakończyło się na takim werdykcie – wysoko niesprawiedliwym i absurdalnym – uważam, że można to dość czytelnie zakomunikować mieszkańcom i nie jest to jakaś duża przeszkoda, żeby jeszcze w przyszłości pełnić eksponowane funkcje publiczne. 

 

Rozmawiał PRZEMYSŁAW MAĆKOWIAK

              

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%