Gruchnęła wieść, że pałac poszedł pod młotek. I to nie byle jaki pałac. Mowa o słynnym kompleksie pałacowo-parkowym w Witaszycach, znanym z muzeów Napoleońskiego i Gwiezdnych Wojen.
Zaledwie na początku października w internecie pojawiło się ogłoszenie, że kompleks pałacowo-parkowy w Witaszycach jest na sprzedaż.
- Przy drodze głównej nr 11, 70 km od Poznania – reklamowano go. - Bez pośredników – sprzedaż bezpośrednia – gwarantowano w ogłoszeniu, które pojawiło się w mediach społecznościowych.
Wystarczyło kilka dni, by ruszyła lawina plotek, komentarzy i pytań: kto kupił, za ile i… po co?
Jak to zwykle bywa – kiedy coś się dzieje, nikt nic nie mówi.
Tomasz Klauza, dotychczasowy właściciel kompleksu, zapytany przez nas o potwierdzenie sprzedaży, zareagował z filozoficznym spokojem i lekką ironią.
– Tajemnica handlowa – uciął.
Po chwili dodał krótko:
– Potwierdzenie zaprzecza.
Według witaszyckich plotek, pałac miał zostać sprzedany za około 6,5 miliona złotych, ale sam właściciel tego nie potwierdza.
– Nie rozumiem zainteresowania budynkiem złożonym ze starych cegieł w stosunku do budynków ze szkła i aluminium. To jest moja prywatność. To, że budynek ma rangę historyczną, nie upoważnia obcych do rycia w moim życiu. Gdybym był obcy to pewnie też to wszystko traktowano by inaczej... Niech sobie ludzie żyją swoimi wiadomościami, urojeniami i innymi kwestiami. To jest tajemnica handlowa, czy ktoś kupił, kto kupił, za ile to kupił… To interesuje tylko niestety fiskusa, bo trzeba płacić podatki, mnie i nabywcę – Tomasz Klauza stwierdził w rozmowie z nami
Brzmi to trochę jak zapowiedź filmu: „Pałac, który nie chciał być gwiazdą mediów”.
Ale jak to w Witaszycach bywa – nie wszystko kończy się na dramacie. Nawet jeśli pałac zmienił właściciela (albo nie), to przynajmniej muzea – Napoleońskie i Gwiezdnych Wojen – wciąż mają się dobrze.
– Muzea będą funkcjonować nadal. Nie wiem jeszcze jak długo, ale w najbliższym czasie na pewno. Teraz jest niższy sezon, nie ma aż tylu odwiedzających, więc są otwarte tylko w sobotę i niedzielę. Na wiosnę pewnie wrócimy – jeśli się dogadamy ze wszystkim – do normalnego funkcjonowania – uspokaja Tomasz Klauza.
Na koniec rozmowy deklaruje, że nadal jest gotów pomagać, współpracować i dzielić się pasją do historii. Czyli tak, jakby nic się nie zmieniło – poza tym, że teraz wszyscy chcą wiedzieć, czy coś się jednak zmieniło.
Witaszyce więc dalej żyją swoim rytmem – a pałac? Cóż, pałac milczy. Może już ma nowego właściciela, a może wciąż czeka... Jedno jest pewne: w tej historii więcej jest pytań niż odpowiedzi. Ale to też część uroku lokalnych tajemnic.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz