Z URSZULĄ WYREMBLESKĄ-KORZYNIEWSKĄ, burmistrzynią Jarocina, rozmawiamy o pierwszym roku kadencji. O tym, dlaczego tylko jej przystoi trzaskać drzwiami w ratuszu, dlaczego basen odkryty, gdy powstanie, nie będzie w kształcie gitary i dlaczego wybiera sklepy wokół rynku zamiast tych w galerii handlowej w innym mieście. Przeczytacie też o prezesie PWiK-u, odpadach z Milicza, straży miejskiej i gminnej piramidzie potrzeb Maslowa.
Poniekąd oba sformułowania dobrze obrazują ten czas. Upłynął on bardzo szybko z uwagi na ilość spraw poruszanych i realizowanych każdego dnia. Był to również trudny czas z uwagi na budżet, który nam pozostawiono i ogromne zadłużenie gminy. Wiadomo, że ludzie oczekują od nas załatwiania spraw i realizowania inwestycji. Dlatego musieliśmy postawić na poszukiwanie zewnętrznych źródeł finansowania i dostosowania do niech tego co można dzięki nim zrealizować. Urzędnicy stanęli przed trudnym zadaniem przygotowania licznych projektów, od których rozpoczyna się cały proces pisania wniosków o wsparcie działań z różnych funduszy. To co zastaliśmy trudno było nazwać zalążkiem projektowym. Trzeba więc było pracować na najwyższych obrotach, żeby nadrobić zaległości.
Przydaje się. Podejmując się tej funkcji wiedziałam, że to nie prywatna firma, że będzie trudniej wprowadzać szybkie zmiany, bo w urzędzie wszystko jest ściśle podporządkowane wielu wytycznym prawa, zdecydowanie bardziej rygorystycznym niż w prywatnej firmie. Przejęcie odpowiedzialności za sprawy gminy wiąże się z kontynuacją działań już rozpoczętych, z którymi nie zawsze się do końca zgadzałam, ale nie było już odwrotu i trzeba je było zrealizować do końca. Wiedziałam, że wieloletnia polityka prowadzona przez poprzednika głęboko odbiła się chociażby na działalności spółek, i sposobie postrzegania osoby włodarza gminy przez mieszkańców. Mam zupełnie inny styl zarządzania niż ten, który poznaliśmy w gminie przez lata, minie więc trochę czasu zanim pracownicy przyzwyczają się do niego. Zależy mi na otwartości w rozmowie, kreatywnym podejściu do realizacji wykonywanych zadań. Lubię też, w ustalaniu kolejności działań i komunikacji, odwoływać się do piramidy potrzeb Maslowa która jasno obrazuje, jakie rzeczy są dla nas najważniejsze i do których z nich trzeba podejść priorytetowo. Podobno nadal pozostał mi nauczycielski ton głosu, szczególnie kiedy chcę podkreślić wagę jakiejś sprawy.
Tak. Dokładnie kogoś. Brakuje mi młodzieży, którą serdecznie zapraszam do ratusza, żeby mogli od wewnątrz zapoznać się z tym jak funkcjonuje samorząd. Chciałabym im pokazać jak ważne jest bycie członkiem społeczności, budowanie jej i zajmowanie stanowiska w wielu sprawach. Zawsze będę podkreślała, że zależy mi na budowaniu społeczeństwa obywatelskiego, które podobno jest trudniejsze, bo zna swoje prawa, ale niezwykle cenne, kiedy trzeba działać.
Podstawową zasadą potrzeb jest to, że są zmienne i nieograniczone. Jeżeli jedna potrzeba zostanie zrealizowana – pojawiają się następne. Tak jest też w samorządzie. Mieszkańcy różnią się w swoich poglądach, sposobie życia, dlatego też ich oczekiwania co do działań gminy są bardzo różne. Niektóre osoby potrzebują po prostu poczuć się bezpieczne, bo nie mają gdzie mieszkać, inne liczą na nowoczesne mieszkania, inni na rozwój rynku pracy, a jeszcze inni … na rzeczy niemożliwe do zrealizowania przez gminę (śmiech).
Z perspektywy urzędu, musimy działać również zapobiegawczo i myśleć o tym, żeby realizować zadania, może dzisiaj bardzo abstrakcyjne, ale dotyczące sfery bezpieczeństwa społeczności cywilnej.
Konstruując te 100 kroków myśleliśmy wyraźnie o potrzebach mieszkańców i to w szerokim zakresie. Są tu zawarte poważne inwestycje jak i działania miękkie, którymi wypełnione jest nasze codzienne życie. Budując program pracy na kolejne lata mieliśmy świadomość, że ludzie będą nas z nim utożsamiać. Osobiście bardzo mnie to cieszy i mobilizuje do pracy. Z perspektywy czasu, analizując te 100 kroków, już dzisiaj mogę powiedzieć, że niektóre z tych założeń są zrealizowane lub rozpoczęto etap ich realizacji. Oczywiście pojawiły się też inne zadania, o których przed rokiem nie pomyśleliśmy, a które dzisiaj są niezwykle ważne. Są też takie, które spokojnie można zastąpić czymś innym. We wcześniejszej pracy niezwykle ważne było dla mnie podsumowanie rocznej pracy, aby móc z tego wyciągnąć wnioski.
Podsumowanie ubiegłego roku, czy wcześniejszych lat jasno wskazywało, że Gmina Jarocin robiła dużo rzeczy, ale one były wykonywane drogo. Była niska konkurencyjność i zależało nam, aby to zmienić. Widzimy, że można zaoszczędzić na rzeczach, które wykonuje się na terenie naszej gminy, nie poprzez jakość, ale poprzez to, że większa liczba firm składa swoje oferty. Staramy się nie zadłużać niepotrzebnie naszego budżetu, Sięgamy po środki zastępcze, jak te z KPO, których oprocentowanie wynosi 1 proc., w których następuje umorzenie i okres karencji w rozpoczęciu ich spłaty.
Rozpoczynając kadencję wiedziałam o tym dobrze, że nie będzie łatwo, bo z założeń analityków wynikało, że w latach 2024-2026 powinny ograniczyć się wydatki. Łatwiej byłoby to zrealizować temu, kto kontynuowałby swoją kadencję, bo mógłby powoływać się na to co zrobił wcześniej. Natomiast, jak wiadomo, od nowych osób zawsze wiele się oczekuje, co jest sprawą oczywistą. Musieliśmy pogodzić oczekiwania ludzi z możliwościami budżetu, dlatego tak intensywnie sięgamy po środki zewnętrzne, aby działać i nie nadwyrężać budżetu do granic wytrzymałości. Musimy pamiętać, że nie liczy się tylko tu i teraz, a również, z perspektywy samorządu, należy myśleć o przyszłych pokoleniach. Jeszcze wielu rzeczy nie widać, ale myślę, że gdy na terenie gminy ruszą wszystkie prace – związane choćby z termomodernizacją placówek oświatowych – to będzie to bardziej dostrzegalne i namacalne oraz korzystne ekonomicznie dla finansów tych miejsc.
Szaleństwo... (śmiech). Każdy z nas ma inny charakter. Pracujemy w różny sposób. Motywujemy się w różny sposób. Każdy ma inne umiejętności i chyba najważniejsze w tym naszym zestawie jest to, aby je poszanować. Chociaż nie ukrywam – z trzema panami pracuje się dynamicznie. Mam trzech starszych braci, o równie różnych charakterach. To mnie czegoś w życiu nauczyło i chyba teraz pozwala pracować razem z wymienionymi panami. Czasami, wchodząc do biura na poranne omawianie spraw bieżących, żartuję, że jest tu za dużo testosteronu, trzeba otworzyć okno i przewietrzyć atmosferę. Bardzo mi to pomaga, że w sekretariacie pracują dwie panie, z którymi mam fajną, babską nić porozumienia. Wracając do panów to lubię z nimi pracować. Byłoby mi przykro, gdybym musiała zrezygnować z pracy z którymś z nich lub któryś z nich musiałby zrezygnować z pełnionych funkcji. Czas pokaże. W życiu podobno nic nie jest pewne. Razem startowaliśmy w wyborach i już wcześniej trochę się docieraliśmy, poznawaliśmy swoje temperamenty. Ten rok pokazuje, że pracując ze sobą wychodzą kolejne nasze lepsze i gorsze cechy. To zupełnie normalne. Motywujemy się do działania czując ciągle wspólny cel. Jeżeli go zatracimy, nie będziemy mogli dalej ze sobą pracować, a dopóki czujemy wspólną chęć realizacji tego, co ma być najlepsze dla mieszkańców to – pomimo czasem drobnych sporów – możemy ze sobą pracować dalej.
Nie odnoszę takiego wrażenia. Nie mam też zbyt mocnych muskułów (śmiech). Jestem raczej drobnej budowy. Natomiast czasami muszę być twardą babką. Natomiast nikomu nie zamierzam udowadniać, że nią jestem. Szacunku i poważania społecznego nie powinno pozyskiwać się despotyzmem czy byciem postrachem, a działaniami, współpracą, pracowitością, kulturą i kilkoma innymi pozytywnymi cechami. Faktem jest, że nie boje się trudnych wyzwań, lubię pewien rodzaj życiowej adrenaliny, stawiam czoła wyzwaniom i idę dalej do przodu, pozostawiając sobie przestrzeń na popełnianie błędów i bycie nieidealną. Nawiązując do współpracy z Łukaszem i Radkiem (zastępcami) oraz Robertem (sekretarzem), to dla jasności tylko mi przystoi trzaskać drzwiami (śmiech).
Problem w tym, że drzwi w ratuszu mają uszczelki i trzeba się czasami wysilić, aby trzaśnięcie odpowiednio zobrazowało poziom zdenerwowania.
Radni czują (lub nie) wspólny cel, chcą realizować zadania dla dobra mieszkańców, lub nie. Mają przecież wolną wolę. Ludzie wybrali radnych i mogą ich rozliczać z działań za cztery lata. To radni są siłą uchwałodawczą w tej gminie. Osobiście zawsze marzyłam o tym, żeby radni byli niezależni w swoich poglądach, żeby nie było podziału na kluby, a w sprawach ważnych dla mieszkańców decydowało racjonalne podejście, a nie małe polityczki. Państwo sami oceńcie, jak jest u nas w gminie, porównajcie do innych i wyciągnijcie wnioski. Każdą sesję można obejrzeć online. Zapraszam serdecznie, chociaż w przypadku naszej gminy potrzeba na takie oglądanie kilku godzin.
Jarociński samorząd od dawna jest postrzegany jako bardzo emocjonujący i stanowi ciekawy materiał dla analiz dla wielu obserwatorów życia gminnego. Natomiast dopóki jest tak, że Rada Miejska w większości jest spójna i gotowa podjąć najważniejsze dla mieszkańców i gminy uchwały, to wszystko jest w porządku i nie ma znaczenia czy mam tzw. „większość” czy jej nie mam.
Myślę, że każdy z nas czuje, że jego miejsce pracy bądź sprawowana funkcja oparta jest na zaufaniu społecznym, którego nie możemy zawieść. To jest samorząd gminy i nikt na innych szczeblach władzy nie zna lepiej potrzeb ludzi i nie może im lepiej pomóc niż my tutaj. Sprawczość w gminach jest niewiarygodnie ogromna i nikomu nie powinno przyjść do głowy, aby tę siłę lekceważyć.
Próba przeciągania liny. Bardzo dziwi mnie to, że osoby, które „grzeją temat” w mediach społecznościowych, czy sali sesyjnej, to osoby, za czasów których w tym urzędzie takich tematów jak z prezesem PWiK-u nikt nie dostrzegał, bo było dużo więcej poważniejszych, które zwracały uwagę i budziły niepokój społeczny. Porównując ten temat do wielu różnych, które przedstawialiśmy – czy to na sesjach, czy w prasie lokalnej – nie da się tego porównać. Oczywiście doszło do błędu. Ten został naprawiony. Prezes dalej realizuje cele spółki. Analizie należy teraz poddać to, dlaczego właśnie teraz, w tym konkretnym czasie, nagle zaczęto dociekać, czy wręcz wyszukiwać czegoś, co może obciążyć mnie, prezesa, dyrektora PWiK-u czy też inne działania spółki? Może chodzi o to, że od lat pozbawiano stopniowo PWiK samowystarczalności i skutecznie uzależniono od usług świadczonych przez firmy zewnętrzne. Pytam więc: Szanowni Państwo, kto z Was dostrzega cel – i jaki – w uzależnianiu strategicznej spółki gminnej, zarządzającej infrastrukturą krytyczną wodną i ściekową, od prywatnych podmiotów, które dzisiaj są, a jutro może ich nie być? Dzisiaj PWiK chce powrócić do pewnej niezależności, która jest niezbędna w czasach tak niepewnych jak obecne. Właśnie to przywracanie niezależności spółce wywołało lawinę donosów na osoby zarządzające i pracujące w spółce oraz na ogólną działalność spółki.
Czas pokaże. Rok w urzędzie nauczył mnie tego, że nie chciałabym nigdy w 100 proc. mówić, że decyzja, która została podjęta jest jedyna słuszna. Pojawia się zbyt wiele czynników, które w konkretnym czasie wpływają na działania danego człowieka, sposób jego pracy, realizowanie założeń spółki czy współpracę z gminą.
Nie porównywałabym tych dwóch sytuacji do siebie. Ta z odpadami z Milicza wynikła na skutek decyzji podjętych w działalności bieżącej, a sprawa PWiK-u nawarstwiała się przez lata. Sprawa Milicza spędziła sen z powiek Agnieszce Pachciarz (obecnej prezes WCR), która Przez dwa miesiące intensywnie pracowała nad rozwiązaniem sprawy milickiej. Zakończyło się sukcesem.
Wychodząc wieczorem ze swojego domu zastanawiam się, czy będę czuła nieprzyjemny zapach, a mieszkam na os. 700-lecia, czyli na tym, które przez lata było bardzo mocno obciążone odorami. Dwukrotnie w ostatnich dniach czułam, że to jest wieczorny zapach z części odpadowej WCR-u, natomiast zastanawiałam się czy on się będzie wzmagał, czy szybko minie. Za każdym razem po 10 minutach poczułam ulgę, że nie rozwinął się mocniej. Był chwilowy. Nie stał się na tyle uciążliwy, na ile był wcześniej. Aktualnie zrealizowanych jest 10 inwestycji antyodorowych, na kwotę prawie 2 mln zł. Cieszę się, że działania antyodorowe przyspieszyły. Kolejne czekają już na realizację. Mam nadzieję, że rzeczywiście nam pomogą, zminimalizują te odory, choć wiem, że nie da się ich w pełni wyeliminować.
I tu, po raz kolejny w mediach społecznościowych, niepogodzeni z utratą „wpływów” w gminie i zapewne pełni zazdrości, krzyczą jak to nic gmina nie robi i tym podobne epitety, mniej lub bardziej godzące w moją osobę. Radzę dobrze się zastanowić, bo jeszcze do niedawna mówiono, że to odory od rolników, a teraz po pierwsze – spółka komunikuje całą prawdę, a nie pół prawdy, po drugie – wdrożyła intensywne i milionowe działania antyodorowe, po trzecie – namawia do wdrożenia podobnych rozwiązań innych emitentów nieprzyjemnych zapachów.
Jeśli tak, to ktoś się zmęczy, bo będzie ją musiał prowadzić jeszcze przez kilka lat, a to może być niezwykle wyczerpujące dla takiej osoby.
Sytuacja finansowa spółki Jarocin Sport przez cały czas jest słaba, choć wydaje się powoli stabilizować. Wygląda to lepiej niż jeszcze na początku tego roku. Jestem daleka od tego, aby potwierdzać, że w przyszłoroczne wakacje będziemy mieli w Jarocinie basen odkryty. Nie lubię nie dotrzymywać słowa, szczególnie gdy to ma dotyczyć radości dzieci i młodzieży. Najpierw ratujmy spółkę i tę infrastrukturę, którą już tam mamy. Wprowadzajmy rozwiązania, które mogą zniwelować opłaty za energię, a dopiero później przejdźmy do realizacji tych pięknych marzeń.
Dlatego mówię, że nie obiecuję go w przyszłym roku. Zależy nam na nim, ale wszystko trzeba robić stopniowo. Jesteśmy po pierwszym roku. Przed nami jeszcze cztery lata. Chciałabym, aby ten basen odkryty powstał. Dla wielu z nas był symbolem naszej młodości. Wiem, ile może przysporzyć radości, więc zależy mi na nim. Czas pokaże... Dodam tylko, że nie będzie w kształcie gitary, bo struny przeszkadzałyby w pływaniu.
Pierwszy mały sukces w tej sprawie to taki, że udało się skontaktować i spotkać z nowym zarządem spółki Projekt Municypalny Jarocin 1. Wcześniej kontakt ten był prawie niemożliwy. Nowy zarząd przyjechał do Jarocina i zapoznał się z problemami dotyczącymi tych mieszkań. Mamy nadzieję, że to krok w stronę wspólnych uzgodnień, co do dalszych prac remontowych tych budynków. Będę jednak ostrożna w stwierdzeniu, że teraz już na pewno wszystkie problemy tych mieszkańców się rozwiążą. Życzę Pani Prezes JTBS sukcesu w rozwiązaniu tej niezwykle ważnej dla lokatorów i trwającej latami sprawy.
Mam nadzieję. Przez cały czas oczekujemy na środki finansowe, więc jest duża szansa.
Przede wszystkim, aby Jarocińskie Linie Autobusowe mogły dobrze funkcjonować i realizować kursy dostosowane do potrzeb mieszkańców, to pojawiła się potrzeba odświeżenia starego taboru na nowszy oraz dokupienie autobusów oraz busa do przewozu osób z niepełnosprawnościami. Nowe autobusy pozwolą usprawnić siatkę kursów i mają trafić do JLA w wakacje. Prezes twierdzi, że od października powinien zaistnieć nowy rozkład jazdy, który ma uwzględniać potrzeby przewozowe wynikające z przeprowadzonych ankiet. W planach jest też budowa centrum przesiadkowego usprawniającego komunikację, ale to plan na kolejne lata.
Nie zgodzę się z tym, że tam niewiele się dzieje. Dzieje się wiele rzeczy, ale akurat nagroda została przyznana za oświetlenie ratusza. Zostaliśmy docenieni nie tylko za światło, ale i za inicjatywy społeczne, pod które podporządkowujemy kolor budynków i poprzez to pogłębiamy świadomość społeczną w wielu ważnych tematach, jak np. profilaktyka nowotworowa kobiet i mężczyzn. Natomiast ZUK, wraz z innymi spółkami, podjął się wspólnego działania i doświetla przestrzeń miejską, chociażby na święta realizując nowe projekty oświetleniowe – cieszące oko i przyciągające spacerowiczów. W ostatnim czasie mogliśmy zauważyć świecące zające, dokładnie 10 sztuk, które były rozstawione w różnych częściach miasta.
Tabliczki są po to, żeby mieszkańcy wiedzieli, że spółki realizują też działania społeczne. To jest ich forma działań z myślą o naszych mieszkańcach.
Są takie założenia, aby straż miejska pojawiła się w przestrzeni publicznej.
Tak, ludzie je zgłaszają.
Przede wszystkim porządkowe, ale też poczucia bezpieczeństwa, szybkiej interwencji, nadzoru nad monitoringiem, który będzie rozbudowywany i połączony ze sobą w spójny sposób – taki, żeby rzeczywiście kamery, które znajdują się w różnych miejscach, były ze sobą zintegrowane i, żeby można było bardzo szybko wyłapywać sytuacje zagrożenia. Na ten moment w przestrzeni naszej gminy mamy kamery, natomiast nie są one w żaden sensowny sposób ze sobą połączone, więc nie gwarantują żadnego bezpieczeństwa dla mieszkańców. Prawie na każdym zebraniu w sołectwach, czy też na osiedlach, można usłyszeć o potrzebie wprowadzenia straży miejskiej.
100 ha terenów inwestycyjnych. Działamy w tym temacie. Gdy zostanie zrealizowany będę bardzo szczęśliwa i nie odpuszczę tego tematu.
To potężny teren pod inwestycje, który oczywiście musi zostać odpowiednio przygotowany, aby przyciągnąć inwestorów. Taka przestrzeń otwiera perspektywy dla większych działalności. A jeżeli już biznes wkracza na teren, to inwestycje rozwijają się szybko i powstają nowe stanowiska pracy.
Środki z KPO za chwilę będą przekierowane na coś innego, czyli na bezpieczeństwo. Przez cały czas mówi się o tym, że to ostatni moment, aby gminy mogły z nich korzystać. My liczymy, że skorzystamy z nich po raz kolejny.
To zależy kogo pan zapyta.
Moim zdaniem rynek powinien być miejscem wolnym od ruchu samochodów. Nad tym tematem pracował również Komitet Rewitalizacji. Natomiast uzyskaliśmy jasną opinię, że środki z KPO, które pozyskaliśmy, blokują nam taką możliwość i wprowadzając ruch na rynek zobowiązani bylibyśmy do ich zwrotu.
Przez cały czas staramy się realizować ten cel poprzez wprowadzanie wydarzeń kulturalnych na rynek, wprowadzenie Pchlego Targu, szybsze rotowanie się miejsc parkingowych. Przykładem może być ostatnia akcja zajączka, zorganizowana przez Stowarzyszenie Kochamy Jarocin. Rozmawiamy również z przedsiębiorcami, którzy chcą prowadzić gastronomię na rynku, bądź mają lokale pod wynajem.
Może przekonam mieszkańców, że nie opłaca się jechać na zakupy do galerii poza Jarocin, dlatego że musimy stracić czas na dojazd w jedną i drugą stronę, szybko bolą nogi, bo trzeba się dużo nachodzić. A poza tym – ceny na jarocińskim rynku wcale nie są wyższe niż w galeriach handlowych, a często zdecydowanie niższe. Ponadto wspieramy swój lokalny biznes, sprzedawca swoją osobą gwarantuje jakość tego towaru. Korzystam z jarocińskich sklepów i zapraszam wszystkich, aby również z nich korzystali.
[FOTORELACJANOWA]2084[/FOTORELACJANOWA]
0 0
Czekam na nowe miejsca pracy, pozostałe punkty moze sobie Pani darować.